i irytujące. Nauczyciel, zapytany jak uczniowie czują się na lekcjach, odpowie, że dobrze. Ale nawet, kiedy jesteśmy pewni, że nie mamy tak zwanej szkołofobii, lekcje bywają straszne i doprowadzające uczniów do rozpaczy. Opiszę dzisiaj przebieg każdej z nich, według mojej własnej obserwacji.
Historia to najbardziej neutralny przedmiot jaki istnieje. Na lekcji mamy otworzyć podręcznik, czytać na głos, zapamiętać daty i imiona. Potem jest już tylko gorzej - zaczyna się fala nieciekawych, nużących punktów. Podczas lekcji nie robimy zadań, nauczycielka nie pyta nas o to,
co wynieśliśmy z lekcji. Nie lubię tego przedmiotu głównie dlatego, że na sprawdzianach i kartkówkach mamy całą masę pytań, a na lekcji tylko miliony punktów, które nie są ani trochę związane z pytaniami na egzaminie.
Mimo tego, że rzadko mamy bardziej praktyczne rzeczy (m.in co mam powiedzieć, kiedy idę do lekarza, sklepu itp.) jest to bardzo fajny przedmiot. Nauczycielka ucząca tego przedmiotu jest bardzo miła i uczy mnie angielskiego już czwarty rok. Nawet jeżeli mam dobre oceny, bardzo nie lubię częstych kartkówek. Rzadko też dostajemy je z powrotem, o całościowych ocenach w tamtym roku dowiedziałam się pod koniec semestru. Mimo to, jest to jeden z tych przedmiotów, z którymi nie mam większego problemu.
Jest to zdecydowanie mój ulubiony przedmiot. Radzę sobie z nim bardzo dobrze, na lekcjach jestem dość aktywna. Mój nauczyciel jest po prostu prześwietny! Gdyby nie on, nie chciałabym iść w stronę dziennikarstwa. Dzięki niemu lekcja nie jest pisaniem tysięcznej kartki o liczebnikach oraz zdaniach złożonych. Na polskim panuje cudowna atmosfera. Często dyskutujemy, śmiejemy się, a przy tym uczymy i ruszamy umysłem. Z perspektywy czasu nie wyobrażam sobie nie mieć tej lekcji bez tak wspaniałego nauczyciela.
Stres, panika, stres. Te trzy słowa dokładnie opisują towarzyszące mi odczucia na tej
W poniedziałki, kiedy widzę na planie lekcji, że nadchodzi ten przedmiot, w środku zaczynam płakać ze szczęścia. Jest to bardzo luźny przedmiot, gdzie śpiewamy i dostajemy dużo pozytywnych ocen. Pani od tego przedmiotu jest przemiła, przecudowna i po prostu świetna. W tamtym roku wręcz nienawidziłam muzyki przez moją nauczycielkę, ale kiedy zmieniono nam nauczyciela, ja zmieniłam nastawienie. Kocham ten przedmiot z całego serca, jestem w stu procentach pewna, że mogę zaliczyć go do moich ulubionych.
Cóż, plastyka jest bardzo dyskusyjną kwestią. Nawet, jeżeli moje oceny wahają się miedzy piątkami a szóstkami, sam przedmiot jest dla mnie nudnawy. Mamy czterdzieści pięć minut na zrobienie jakiejkolwiek pracy, a nie jestem zbyt szybka w robieniu takich rzeczy. Kiedy jednak mam zaległości, jestem wściekła, że mam tyle rzeczy do nadrobienia, plus muszę zrobić setek prac. Przedmiot ten jest według mnie do podniesienie sobie średniej.
Moje zainteresowanie tym przedmiotem zależy od omawianego tematu. Już w szóstej klasie jestem pewna, że nie polubię się z fizyką. Przyroda jest bardzo prosta, wystarczy nauczyć się i przelać na kartkę swoją wiedzę. Nasza nauczycielka jest miła, a kiedy na początku roku dowiedzieliśmy się, że będziemy mieli z nią lekcje, wszyscy krzyknęliśmy z radości. Na lekcji zazwyczaj czytamy na głos, zapisujemy najważniejsze informacje i bierzemy się za ćwiczenia, które robimy z całą klasą.
Nienawidzę tego przedmiotu. Najgorszym pomysłem było umieszczenie dwóch godzin lekcyjnych religii w planie. Spora ilość uczniów nie wierzy w Boga i boi się do tego przyznać przed rodzicami. Jednak ta połowa uczniów, które powiedziały to rodzicom jest zmuszana chodzić na ten przedmiot, gdyż nie jesteśmy jeszcze pełnoletni. Istnienie tego przedmiotu jest po prostu egoistycznym podejściem ze strony Kościoła. Religia. Na świecie nie istnieje tylko jedna jedyna religia, a mimo to nauczamy się tylko chrześcijaństwa. Gdyby nie media, dzieci teraz nie miałyby pojęcia o istnieniu milionów innych religii! Czuję się, jakby ten przedmiot był po prostu obowiązkowy. Ksiądz każe nam przeczytać tekst, opowie o nim chwilę, potem mamy zrobić ćwiczenia, a na następny raz zaczyna pytać. Do samej wiary nic nie mam, ale jest mi jakby narzucona nie tylko przez ten przedmiot, ale też przez rodziców.
W tamtym roku ten przedmiot był po prostu moim koszmarem. Dużo osób bardzo się wstydziło ćwiczyć, ponieważ lekcje te mamy z klasą o wiele bardziej wysportowaną. Co parę dni prosiłam mamę o zwolnienia, a gdy ta się nie zgadzała, dostawałam jedynki za niećwiczenie. W następnym semestrze ubiegłego roku postanowiłam się opanować, bo nie mogę przecież zadręczać się jakimiś osobami, które pośmieją się pięć razy i będę miała spokój. Na koniec roku w piątej klasie miałam wymarzoną piątkę z w-f. Teraz sama chodzę na szkolne koło sportowe co piątki i staram się ćwiczyć systematycznie. Na naszą nauczycielkę dużo osób narzeka, ja jednak uważam, że jest to osoba, która potrafi nas zmotywować i robi wszystko dla naszego dobra.
Technika jest dosyć nieciekawym dla mnie przedmiotem. Nigdy nie interesowało mnie łączenie kabelków, majsterkowanie ani nic z tych rzeczy. Zadania rozwiązujemy wszyscy razem. Zajęcia te mamy rzadko, bo jeden raz w tygodniu, i zazwyczaj słucham tych ważniejszych rzeczy, które mogą być na kartkówce, i momentalnie je przepisuję.
Są to jedne z luźniejszych lekcji, które średnio mi się podobają. Uwielbiam korzystać z komputera, jednak nie w celu robienia projektów w Scratchu, tylko bardziej interesujących rzeczy, typu budowa komputerów. Robienie kartek świątecznych w Paincie już dawno mi się przejadło, są to dla mnie po prostu flaki z olejem. Irytuje mnie to, że dużo dziewczyn używa telefonów nawet jeśli nauczyciel nie wyrazi na to zgody, a jeśli już o tym powiem, od razu będzie "wcale nie" oraz chowanie telefonów. Prawdopodobieństwo, że ten ktoś się na mnie obrazi, wynosi dziewięćdziesiąt cztery procent. Poza tym, na tej lekcji panuje miła atmosfera, możemy razem porozmawiać, a nasz nauczyciel nie jest typowym, szarym belfrem.
Ta lekcja jest fajna, kiedy nauczycielka nie postanawia zrobić dodatkowej lekcji matematyki, bo akurat coś wypadło i jest to nieuniknione. Bardzo rzadko tak miewamy, ale jeśli już tak jest, to nie tylko ja, ale i klasa popada w tzw. "szok i niedowierzanie". Nierzadko robimy lekcje o tym, jak niebezpieczne w młodym wieku są wszelkie używki, oraz jak komputery, telewizory oraz telefony potrafią uzależniać.
Wszystko jest pisane tylko i wyłącznie z mojej perspektywy, mam pewność, że wiele osób nie zgodziłoby się ze mną, ale jestem przekonana, że parę osób by mnie poparło. Większość nauczycieli bardzo przykłada się oraz stara, abyśmy wyrośli na dobrych ludzi. Doceniam staranie każdego pedagoga, mimo wszystko jest ciężko być nauczycielem z zimną krwią, w między czasie być osobą, która chcę dla nas jak najlepiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz